wtorek, 27 marca 2012

Życie

Czy poganin nie umiera bo nigdy naprawdę nie żyje? Takie sformułowanie podobno pada w ewangelii wg Filipa. Czy jest ono słuszne? Osobiście nie uważam żebym naprawdę żył, przy czym nie uważam że wina leży w moim podejściu do wiary. Cedowanie na ofiarę winy było i jest dość popularne w pewnych kręgach. Dlaczego zatem nie żyję? Bo opętuje mnie demoniszcze - względnie stworzyło barierę energetyczną powodującą wytłumianie moich własnych fal mózgowych i inwencji, impulsów bioelektrycznych na rzecz ogłupiającego i kierującego w stronę wyznawania "duchów" wyznania. Kierującego w stronę ograniczonych, schematycznych zachowań niszczących indywidualność na rzecz podstawowych pragnień. Czy to moja wina, że mnie coś "opętuje"?
Zapewne umowy między duchami kogo opętywać, kogo zostawiać w spokoju, a kogo to już kompletnie wyniszczać wydawały się na porządku dziennym "świętego" ducha. W końcu trwa to tak od wieków, przy czym, niektórzy najwyraźniej wyłamują się z umów. Niektórzy oczywiście wierzą że jedna grupa "nie-pogan" miała prawo do życia w wolności od opętań, a "poganie" stanowili łatwy obiekt przetrwalnikowy dla "bogobojnych" duchów.
Z drugiej strony akurat ta grupa "bogobojnych" może miała chronić ludzi przed bezkształtnymi formami bytów łączących "opętanych" w sieć pod swoim nadzorem. Bytów wykorzystujących prawa stworzenia do ogłupiania osób pod ich wpływem. I tych wybiórczo traktujących ludzi - wyżebrujących mantrami "zdrowaśkami" swoje uwolnienie i poddaństwo tym samym którzy nie mają nic przeciwko niewolnictwu tych którzy nie uznają tego typu podejścia do religii za słuszne.
"Święty" duch nakazywał rozkuwać kajdany i uwalniać - niestety, niektórzy pseudochrześcijanie do dziś uważają że są lepsi i gorsi ludzie. Że jedni mają robić a inni tylko żyć z ich pracy. Ale cóż się dziwić, skoro po drugiej stronie nadal pokutują poglądy w których ktoś może być niewolnikiem kogoś innego. I to generalnie - nie dla zabawy. Cóż zrobić, skoro osoby które miały uwalniać, oczyszczać z wpływów tego typu duchów w pewnym momencie przyklasnęły niewolnictwu i zgodnie z polityką Kalego stwierdziła że ma w dupie zalecenia "świętego" ducha i że wybierze stronę panów niewolników, u których ofiary będą wybłagiwać uwolnienie. No i skończyły się "łaski" ducha "świętego", na rzecz łask politycznie lepiej rozwiniętych pogańskich bożków, zmieniających tylko swoją formę, wewnątrz pozostając tym samym czym były.
No i jak tu nie być buddystą?
Jakbym był złośliwy to bym może stwierdził że demoniszcze to "aniołek" z fatimskiej "przepowiedni". Ale chyba go o to nikt nie podejrzewa. A ja - po tych wszystkich latach, mogę stwierdzić że to tylko lucyferyczne demoniszcze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz