środa, 21 marca 2012

Scenariusz warunkowy

Wieloletni opętańczy stan w którym się znajduję i znajdowałem z każdą sekundą przekonuje mnie o tym, że nie warto istnieć ani w świecie w którym banda zwyrodniałych bytów co dzień przygląda się swym ofiarom po to, żeby być czczona za kłamstwa i iluzje, w zamian oferując iluzoryczną egzystencję i ból oraz choroby tym którym nie oddają tego hołdu, tworząc niewolników wierzeń i iluzji mitów, nie odkrywając ich prawdziwego, ukrytego znaczenia w każdej z opowieści, ani w tym otaczającym mnie świecie w którym pod wpływem tamtego zostaje się w swej nieświadomości pozbawiony lub ograniczony z przyrodzonych stwórczych cech. Czy to oznacza że nie ma Boga? Nie ma takiego który się za takiego podaje i wyzywa innych. Bo to nie Bóg. Tylko samozwańczy bożek - szatan którego lekceważą wszyscy którzy dysponują większą mocą. Bożek, który otumania ludzkie umysły i znajduje poważanie tylko wśród ogłupionych ludzi. Czy jest w stanie zabijać? Łamać przykazania?
Ktoś kto wierzy że stał za przyczyną potopu wraz z innymi łamiącymi przykazania przeklętymi niszczącymi zarówno Sodomę jak i Gomorę zapewne zrozumie że jeśli się samemu nie jest przykładem to sam nie ma prawa wymagać tego od innych, którzy nie niszczą większości ludzkiej populacji? Samozwańcy podający się za anioły, demony i panów, przeklęte bożki przeszłości.
Przeklęte byty - opiekunowie - ani anioły, ani stróże. Milczący wielbiciele pukanych ziaren i przygotowanych scenariuszy wprogramowanych dziesięcioleciami wpływów i wprogramowanych ludziom, którym wyniszcza się ich własne ja i umysły. Lepszym, mądrzejszym i bardziej wartym życia niż którykolwiek z nich. Wartym bardziej, bo w momencie w którym zaczynają wpływać i obserwować wpływy świadomych bytów im podobnych na ludzi, pozbawiają się prawa do człowieczeństwa, stając się tylko pasożytami o mentalności robactwa żerującego na zdrowej tkance.
Czyż warto popadać w szaleństwo? Samemu? Może zostać trafionym piorunem wyzywając w miedzianej zbroi (wszak miedź wiąże się z Wenus) wszelkich bogów w czasie burzy? Bogów? A co mi do bożków? Co mi niby zawinił Ganesza czy Śiwa? Co mi niby zawinił Perun czy Dadźbóg? Czemu miałbym miał mieć pretensje do Porewita? Niby dlaczego miałbym mieć pretensje do Odyna? Hmm?
To wszak nie ich wina że mały lucyferyczny demoniszcz podający się za Elohima, Ismaela czy Ra zabawiający się czasem z moją kotką (bo mu w zasadzie wszystko jedno) wraz ze spółką duchów postanowiły zrealizować scenariusz, poszukując odpowiednich osób, które można wrobić w ich wymysły. A może chodzi tylko o prowokację? Tych drugich?
No i jak tu istnieć? Czyż nie lepiej być buddystą dążącym do pustki dharmaty?
Najlepiej nie-być. Bez świadomości. Kochać? Nienawidzić? Czy tylko nie-być?
Zatrzymać się w biegu.
Bieg zmienić w czas.
Iluzje przemian.
Mas.
Po tych wszystkich latach stwierdzam, że po tej drugiej stronie nie ma absolutnie żadnej istoty która miałaby cokolwiek wspólnego z Bogiem. I to bez względu na miejsce gdzie było mi dane przebywać, za to zdarzały się przypadki iluzji, rozbawionej złośliwością mojego osamotnienia w towarzystwie wykorzystującego demoniszcza i scenariusza w którym z chęcią wzięły udział. Po latach wykorzystywania mnie i mojej nieświadomej rodziny przez "tamtą" i "tę" stronę w celu wypełnienia przygotowanego scenariusza i zrobienia z nas frajerów pomagającym bandzie wyznawców iluzji podających się za chrześcijan a nigdy naprawdę nimi nie będącymi - co najwyżej będącymi wielbicielami Jezusa, ale nigdy jego uczniami - za nic a w zasadzie za pogarszające się zdrowie i coraz większe osamotnienie, za cierpienia w milczeniu i oskarżenia z ust bandy zboczonych nierobów w liturgicznych szatkach bawiących się w kapłanów a nie mających żadnej z łask ducha uważanego za świętego, współwinnych temu stanowi. Po tych wszystkich latach stwierdzam, że nie ma sensu uważać, że istnieje jakaś etyczna sprawiedliwość poza prawem pięści i silniejszego, a boska sprawiedliwość to tylko i aż sprawiedliwość zasad fizyki. W której demoniszcza mogą wpływać na dzieci ludzi, a ludzie nie potrafią się przed nimi bronić, przy czym tzw. opiekunowie mają to wszystko za ulubioną rozrywkę i ciągnący się dalszy serial w którym aktorów wyniszcza się i wkłada w ich umysły przygotowane kwestie.
Sprawiedliwość? Co powie waga w ręku Temidy? Jak pióro Maat ma przeważyć działania demoniszcza na nieświadomy umysł nierozumiejący co się z nim dzieje? Czemu ma być winny człowiek który jest świadomy zewnętrznych wpływów? Kto ich osądził i dał prawo wpływania na losy ludzi? Czy drewniany miecz spadnie na głowę króla? Lub królowej? Czy serce które potrafi skłonić do miłości tłumy i związać ze sobą ciężary innych należy do kogoś z rozumem który potrafi się uwolnić od ciężaru win? Na sądzie Ozyrysa tego, który wyszedł z Egiptu. Żyda. Który nigdy nie był żydem.
...pomagających, za doprowadzanie do wymierania rodzin wierzących w socjalistyczne ideały, które są nie w smak bandzie szatańskich sługusów z tej i tamtej strony egzystencji. Lata, dziesięciolecia pod ich wpływem, programowaniem zachowań i obserwacja otoczenia pozwala mi na stwierdzenie, że to nie dlatego ja i moja rodzina cierpi bo z nami było coś nie tak. Coś nie tak było i jest z tą całą bandą świętoszkowatych bandytów planujących scenariusze opętań.
W których zwykle naiwny dureń po latach kiedy się go wykorzystuje - przy czym jest on tego nieświadomy - nagle nawraca się i staje się "prawdziwie wierzącym". W ducha. A Bóg jest, nie ma go i może być. I nigdy nie był żadnym z bytów podających się za Boga. Scenariusz warunkowania zaś działa - i naiwniak staje się wierzącym. Waga czynów się wyrównuje.
Co jeśli ktoś zaczyna dostrzegać szale? I kłamstwo które nie ma nic wspólnego z czynami osądzanego? Pióro żelaznej rózgi opada i zaczyna pracę rytów. I wiąże się słowem iluzje. Piórem Maat zapomnianej.
Przez imiona wszystkich, przez nie-imię Jednego
Zaczynamy obrady, w spokoju i w szale
Przez niewierność i wiarę
Sprzeczność w jedności
Antynomie znaczeń
Patrzaymy na kraje

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz