poniedziałek, 5 marca 2012

Pociąg do zwłaszczy

Dziś z zupełnie innej beczki.
O braku umiejętności konwersacji Mojżesza z demoniszczem, może innym razem.
Dopiero co, na bodajże Polsacie, skończyły się informacje, wiadomości czy inny dziennik telewizyjny w których to dziennikarka z wielkim zdumieniem zadała pytanie "jak to się stało, że doszło do katastrofy?".
Pozwolę sobie zacytować swojego ojca by wyjaśnić dlaczego.
Otóż pociąg na drugim torze wpadł w poślizg i zjechał na drugą stronę. Wszak jest zima. A pociąg pewnie miał łyse opony.
Zaś co do problemów z porozumieniem między odpowiedzialnymi za ruch to zapewne polegał na tym że jeden i drugi był z różnych spółek, albo akurat kazano zamiatać podłogę w ramach zwiększania obowiązków służbowych, lub właśnie wydawał resztę w kasie. Zapewne za analizę tego problemu jakieś nagrody zgarną poszczególni członkowie zarządów różnych spółek post-PKP.
Dziennikarka wspomniała że katastrofa zdarzyła się na najnowocześniejszym odcinku kolei. Mój ojciec zaczął się bać, że skoro tam, gdzie jest takie nowoczesne zautomatyzowanie ruchu zdarzyła się katastrofa, to co z całą resztą torowisk w Polsce. Ale pewnie związki pokrzyczą, pokrzyczą i sprawa ucichnie do następnej katastrofy.
W końcu ktoś musi znowu dostać nagrodę za kolejną analizę "dlaczego".
A to takie proste.
Jak nie wiadomo o co chodzi - to chodzi o pieniądze.
Na zakończenie stary dowcip.
Czym się różni gołąb od zwłaszczy?
Gołąb siada na dachu, a zwłaszcza na parapecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz