poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Doły

"Jak na dole tak na górze". "Na dole" obowiązuje prawo ludzi, prawo cywilne, prawo karne, handlowe. Zatem idąc tym tokiem rozumowania na górze obowiązuje również prawo ludzi.
Jak zatem traktować byt który nachodzi ludzi, wykorzystuje dziecko, truje je, ogłupia, programuje i bawi się nim parę dziesiątków lat? Liczyć na "święte duchy"? Jakie "święte duchy"? Skoro nikt nie pozbywa się bytów które wpływają na ludzi, nie więzi ich i nie resocjalizuje? Leczenie od czasu do czasu? Ten sam byt który szkodzi potrafi też leczyć, ale nie zmienia to faktu że po tym dalej robi co chce. Po uzyskaniu określonego efektu u swojej "ulubionej maskotki".
Święty jest tylko Bóg - który kocha tak samo wszystkie istoty - i potwory i tych których niszczą.
Miałem w sporej części bezsenną noc z bólem głowy, jakby poszarpana struktura sieci oplątywała mój mózg i szarpała - ot prawdopodobnie jakaś toksyna, otępiająca i wywołująca ból. Opętanie? Nie. Dręczenie? Wszak łatwiej sterować kimś, kto jest otępiały i którego procesy myślowe nie funkcjonują jak u zdrowego człowieka.
I cóż zrobić takiej doprowadzającej do tego istocie? I gdzie są te wszystkie "święte duchy"? Czyżby na kolanach modliły się by potwory nie robiły tego co robią?
Twierdzenie że Boga nie ma jest wręcz w tym samym stopniu prawdziwe co to że jest. Dlaczego? Bo to nie on się miesza, już dawno "pokazał palcem won z raju" i od tego czasu Bóg nawet jeśli jest, to go nie ma. "Tutaj" go nie ma, Jego świadomości.
Co innego z wszelkiej maści bytami które się za niego podają. Z różnym nastawieniem i celami. Niektóre dążą do tego by wszyscy ludzie mieli w miarę równe szanse i sposoby wzajemnych relacji pozwalających na bezproblemowe współistnienie, inne mają wybiórcze spojrzenie na ludzkość i uważają że mają prawo "wybierać" nacje do działań które doprowadzą do dominacji jednych nad drugimi, trzecie wybierają pojedyncze cele i bawią się nimi, bez względu na koszty swoich ofiar i to bez względu czy ofiary wychodzą przy tym na tzw. "świętych", "potępionych" czy zwykłe ofiary.
Dochodzą do mnie zwirtualizowane teksty że jestem tchórzem. Może. A może konsekwencje wrzeszczenia na prawo i lewo tego co mi się stało jakoś nie doprowadziłyby do niczego więcej jak tylko do kolejnych cierpień, wiary kolejnych naiwnych i poddaństwa jakiemuś kolejnemu bytowi. Który przez lata obserwując działania swojego pupilka, jego ofiarę nazwałby tchórzem bo nie spełniła określonych założeń, w związku z tym trzeba męczyć się z kolejnym "bachorem" by przygotować na określony przekaz. Nie ma świętych duchów. Są za to planiści, potrzebujący ludzi do określonych, założonych ról, którzy zgodnie z kodem określonym w przeszłości i dla podtrzymania mitu i kontroli został przekazany ludziom.
Jestem tylko iluzją. Człowieka któremu wprowadzono toksyny do organizmu i potrafi się tylko uśmiechać. Smutnie, wykonywać polecenia i czekać na kolejne. Człowieka na którego słowa nie zwraca uwagi nikt. Poza rzecz jasna demoniszczem, który oczekuje określonych rezultatów i który sprawia, za pomocą oddziaływania o określonym zakresie częstotliwości na określone rodzaje mózgu, że czuje się bezpieczny, wyobcowany, osamotniony, nieistniejący i martwy. Martwy jak tylko człowiek biologicznie żywy być potrafi. Wśród obserwujących go bytów.
Nie ma świętych duchów. Nie ma świętych ludzi. Czasem zdarza się współpraca. Czasem litość i pomoc za niezłomną wiarę w daną koncepcję - świętości, Boga, bytu, "anioła" czy "demona". Jeśli służy to celom wspomagających. Inaczej - jak uczy świat Stwórcy - na pomoc liczyć nie można. Jedynym prawdziwym altruistą pomagający wszystkim tak samo jeśli chodzi o zasady stworzenia - jest Bóg. Nawet bez modłów i klękania przed nim, jak przed jakimiś "bestiami".
Gdyby ktoś mi tu chciał zarzucić brak szacunku - biblijne serafiny nie klęczą, nie modlą się, tylko śpiewają i głoszą chwałę. Anioły podobnoż tworzą "chóry", a nie "pełzają" przed Stwórcą. Głoszą chwałę z własnej woli - nie klęczą. Jak domagają się tego "bestie".
Czy potrzeba jest źródłem cierpienia? Czyjego cierpienia? Czyja potrzeba? Jaka potrzeba?
Ofiar "demoniszcza" w okolicy jest więcej. Nie wszystkie mogły jednak dojść do takich wniosków z powodów wpływu otoczenia na nie - czy to bardziej pozytywnego czy to bardziej negatywnego. Nie zmienia to jednak ich roli nieświadomych ofiar sterowanych przez bawiące się w "bożków" istoty. Nieświadomych, otępiałych, często z powodu bólu topiących smutki w alkoholu, a tych bardziej rozwiniętych, unikających używek - "dobrze wychowanych" wykorzystywanych do programowania ich małymi serwitorkami - energetycznymi kulkami wprowadzanymi do mózgu, wywołującymi schizofrenie, paranoje, dla niektórych objawy "opętania" które niektórzy potrafią wybić "energetycznym ciosem" z głowy... Choć ci zazwyczaj wierzą w Jezusa, skupiając wokół swojej religii swoich "ocalałych". "Demoniszczy właściwych" wszak zbyt wielu nie ma, ale ich twory działają na wielu. Ale tak naprawdę - kogo to obchodzi poza wierzącymi w "takie rzeczy" osobiście zainteresowanymi? Po to właśnie tworzone są religie, w tym świecie Stwórcy - by największa liczba osób skupiała się wokół określonych zasad i miały dostęp do swoich "obrońców" którzy kierują losami osób w zamkniętych grupach - "z tamtej strony", zgodnie z określonymi celami, czasem "zasługami".
No i jeśli komuś się wydaje że taki "bunt" to poza oświeceniem coś przynosi to się myli. Ma się najwyżej otępiały umysł i pisze się o religijnych bzdetach (zamiast np. o konkretnych ćwiczeniach "obronnych" przed wpływem demoniszczów), a "druga strona" doprowdza do upadku - ograniczając możliwości własnego działania i prowokując, doprowadzając do załamań, czasem "podleczając" - że niby oni są i patrzą, ale zaraz potem wpływając na to że jest gorzej. "Demoniszcze" pozostaje. Co samo świadczy za siebie.
Czas przegryźć "michałkiem", co prawda nie przepadam za nimi, ale do porannej kawki może być. Raczej nie mam większego wyboru.
PS. Czuję się nieco zmuszony do informacji dotyczącej ostatnich wydarzeń związanych z samospaleniem pewnego księdza w związku z oskarżeniami o pedofilię - "oko za oko ząb za ząb" - palić brzemienne kobiety swego czasu za podobnoż "spółkowanie z diabłem" to czyje były wyroki? To prawo odnosi się właśnie do takich sytuacji. "Kapłankowie", my pamiętamy za co nie prosiliście o wybaczenie. Oraz komunikat drugi - egzorcyści związani ze sprawą niejakiej Madonny nie budzą takich nadziei jak ona - w końcu przynajmniej zainteresowała się kabalistyką, więc niech nie liczą na skuteczność w podobnych przypadkach.
Ach. Watykan ma inne prawo niż reszta świata. Co uwzględniamy w swoich działaniach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz