sobota, 4 czerwca 2011

Klękać, nie klękać...?

Po zastanowieniu wygląda na to że świat już uklęknął przed bestią. W znaczeniu klęczał już przed wszystkim, wszystkimi - ołtarzykami, obrazkami, figurkami, czerwonymi książeczkami, despotami i niektórymi guru, kapłanami, czasem przed ołtarzykami wymyślonymi przez La Veya - ale nadal klęczy. Przed naukami tych którzy zostali nauczenia że tak a nie inaczej należy czynić. A bestia sobie na to patrzy i robi "co chce", tak naprawdę będąc pod wpływem demoniszcza i robiąc to, czego on chce, demoniszcza - zamkniętego pola mającego połączenie z czymś "na zewnątrz" ciała względnie jak woleliby niektórzy ducha, bytu, czy demona. Bestia nei rozumie dlaczego inni przed czymkolwiek klękają bo jej nikt nie nauczył, że ma klękać, choć żywi szacunek dla przekonań wszystkich ludzi. To że ludzie mają bestię głęboko w dupie i jej poglądy bestia zaczęła rozumieć już dawno. Dlatego nie chce jej się żyć ani na tym świecie, gdzie ludzie klękają, ani na tamtym z którego nią sterowano i wykorzystywano przez lata.
Typ standardowej bestii to taki który nie klęka, tylko robi co chce. W moim wypadku to typ działającego pod wpływem zdecydowanie lucyferycznego tworu kogoś kto sprawiał całe życie wrażenie, że robi co chce. Tymczasem życie ustawiono tak, by można różne rzeczy dopasowywać do scenariuszy pisanych przez innych, mając na celu udowodnienie że "taka jest wola nieba", gdy tymczasem jest to co najwyżej wola "władców marionetek" podających się za anioły, bóstwa, oświeconych itd.
Oświeconych którzy jakoś poza utrwalaniem w ludziach potrzeby klękania i szukania oświecenia, względnie uznania wyższości "nakoksowanych duszków Kacperków" albo inaczej "dziedziców technologii stworzonych przez pradziadków" których bawi wykorzystywanie ludzi, ale w ramach które nie zmieniają ich podejścia do poznawania niektórych technologii mogących zaszkodzić demoniszczom. Podejścia do Boga i jego poznawania.
Dlaczego mówię o technologii? Bo skoro tylu chaotom udało się stworzyć serwitory, "astralne" pułapki w ramach grawitacyjnych mikrozmian to dlaczego by nie stworzyć komputera "astralnego"? Maszyny do przyspieszania cząstek, generowania piorunów? Bo dlaczego nie? Niebezpieczne pomysły które nie trafią do każdego, a jeszcze mniej będzie potrafić je zrealizować? Niektórzy chaoci wszak już stworzyli serwitora do względnego przedłużania i skracania czasu (z mojego punktu widzenia to raczej kwestia względnego poczucia czasu mózgu), o banalnych projektach wpływu na wyniki losowań Lotto, przez grupę osób skoncentrowanych na konkretnych liczbach (kulkach) które robią na tym czasem kasę nie ma nawet co wspominać.
Jezus powiedział do tłumów które chciały za nim podążyć, że ten kto tego chce musi znienawidzić rodzinę i przyjaciół. To nie był ten Jezus o którym się mówi, wybaczający, dobrotliwy i uśmiechający się, przyjmujący wszystkich, tak jak chcą tego spadkobiercy tworu Piotra, ucznia Chrystusa. Jezus był złośliwym cynikiem, który potrafił dyskutować z faryzeuszami. Kapłani nienawidzili go za to. Cóż wystarczy powiedzieć, że jego własna matka nie przepadała za kapłaństwem, można więc powiedzieć że pewne poglądy wyssał z mlekiem matki. Do której się nie modlił i do której modlić się nie kazał. Jezus kazał nienawidzić rodzinę i przyjaciół nie tyle żeby komuś zaszkodzić, ile żeby zrozumiano że kto chciałby za nim podążyć musi zerwać z dotychczasowym porządkiem i poglądami. Poglądami które wszak były ustalone i rządziły się określonym porządkiem społecznym. A Jezus? Jezus był buntownikiem, który wykłócał się o treść i znaczenie Pisma, oraz opowiadał niezłe historyjki, zwane przypowieściami. Buntownikiem który był kuszony, a więc rozmawiał z demoniszczem, a potem podobnoż pomagał mu "anioł" po leżeniu plackiem i modlitwach. No i był też całkiem niezłym uzdrowicielem, choć o fizyce kwantowej raczej miał marne pojęcie. Nie dziwi mnie podejście Żydów, którzy skazali Chrystusa, ktoś kto się buntuje przeciwko porządkowi społecznemu, rozwala figurki i dyskutuje z klerem nigdy nie jest popularny wśród "trzymających pieczę" nad ludźmi, którzy nieźle na tym wychodzą. W przeciwieństwie do uczniów Chrystusa którzy mieli chodzić w jednej sukmanie, uzdrawiać i ogólnie mieć dosyć rewolucyjne podejście względem ówczesnego kapłaństwa - zarówno hebrajczyków jak i greków. Ale rewolucyjne pomysły skończyły się w momencie gdy pieczę nad przekazami otrzymali ludzie którzy stwierdzili że model standardowy jest optymalnym dla nich samych. Ale w sumie ja nie o tym miałem... Cóż, w takim ujęciu Chrystus nie będzie miłym "Jezusem z Opola" mówiącym o oświeceniu, a gościem który "otworzy pieczęcie", spowoduje mnóstwo kataklizmów, wkurwiony zapewne nieziemsko za to co robiono w Jego imieniu i zostawienie go na krzyżu zacznie cynicznie dręczyć i sądzić przeszłość w ramach "rozliczenia z przeszłością". No i tak z mojego punktu widzenia wyjdzie na niezgorszą bestię, jeśli te pieczęcie które spowodują katastrofy i śmiertelność ofiar (w tym umysłową) większe niż efekty działalności Mao.
Oczywiście jeśli opisany scenariusz w "Apokalipsie wg św. Jana" jest prawdziwym proroctwem, a nie efektem pracy demoniszczy. Demoniszczy które sobie "wyprodukują" ofiarnego barana, po to żeby móc zrzucić na niego odpowiedzialność za swoje zabawy z ludźmi. Zabawy, za które powinny być co najmniej zamknięte w miedzianym nocniku i odcięte każde z osobna od jakiejkolwiek informacji w pełnej przytomności (żadna tam hibernacja) na baaardzo długi czas, liczony odśpiewywaniem "gumisiowych piosenek" - "święty, święty..." za bardzo godzi w swobody religijne. Bo po długotrwałych demoniszczych zabawach, baran nie będzie sobą, ale będzie mu się wydawać że ma misję dziejową przed sobą, bo o ile będzie klękał jako ostatni po świecie, będzie w stanie czynić cuda. Cuda tworzone przez technikę demoniszczy. Lub przez ich umiejętności i niewidoczną asystę. Klękał po to by cały porządek ustalony przez demoniszcze trwał nadal. Bunt w tym ujęciu wszak byłby buntem przeciw "bogu". A może to tylko ujęcie sprawy przez osobę będącą pod wpływem czegoś, co uznało za lucyferyczny byt, który oddziałuje maskująco na otoczenie - taki księciunio kłamstw powodujące, że nie wierzy się w prawdę (choćby relatywną z punktu widzenia osoby pod jej wpływem) przekazywaną wprost - chyba że akurat druga strona rozgrywki podszywa się pod niego, żeby wszystkie efekty zemsty skupiły się na ofiarnym baranie, a nie na prowadzących rozgrywki między sobą demoniszczami. Bawiącymi się ludźmi i cywilizacjami, przed którymi klęka się przodem od tysiącleci.
Poznałem w życiu kilka osób, nieświadomych tego jak zmieniano ich psychikę i które pewnie by mi nie uwierzyły, że mają symptomy zmian. Ba sam bym nie uwierzył, choć zazwyczaj z czasem dostrzegam wpływ bezpośredni, który sprawia że albo zapominam czegoś co było dla mnie istotne w sposób wymuszony, albo robię coś, co wydaje mi się że tego chcę i jestem do tego przekonany. I w zasadzie jestem przekonany, że gdyby nie było żadnego demoniszcza najlepiej bym wyszedł na wszystkim gdybym tego bloga nie pisał. Ale niestety wpływ zewnętrzny jest nadal więc czytajcie wielbiciele potyczek tej swoistej rzymskiej areny na których oczach niektórzy giną lub stają się kalekami.
Bestia gdy klęka przestaje myśleć samodzielnie (albo jej się tak wydaje że myśli) i zaczyna się modlić o ocalenie. Nie ważne do kogo, ważne żeby zgodnie z zasadami. I po długim czasie nawet jej się udaje, choć z założenia musi ulec po tym pokusie żeby czuła się winna. A po powstaniu by pisała "przemyślane" teksty, które nigdy by nie powstały, gdyby nie oddziaływania małych, pedofilnych, morderczych, kłamliwych pustaków kreujących religie i ideologie ludzi na lata. Winnych którzy obwiniają ludzi i chcą od nich wybaczenia. Od stada naiwnych głupich owiec, którym się wydaje że chroni ich coś innego niż przyjęte zasady kolejnego oszukańca, które i tak są łamane gdy któryś demoniszcz pragnie się zabawić lub wpłynąć na kogoś. Owiec, którym się wydaje że są inne jeśli przyjmują wiarę w "szatana" gdy tymczasem stają się takimi samymi klęczącymi ofiarami, którym się wydaje że nikt i nic im nie może zrobić. Które w większości są za głupie żeby zrozumieć że ich głupota tuszuje rzeczywiste problemy ludzi, czy wpływów demoniszczych bytów na ich losy.
A ja... Co za ja? Kto zna moje poglądy na cokolwiek? Kto rozmawiał ze mną na jakikolwiek temat wymagający poznania mojego zdania i oceny? Czy ktoś zrobił cokolwiek co mu doradziłem w przeciągu lat? Co to za "ja"? Co to za życie? Mogę tylko się uśmiechnąć i powiedzieć OM bo najwyraźniej albo się robi ze mnie wariata albo ma się gdzieś cokolwiek bym nie zrobił i nie powiedział. Dziecinne żale? Cóż. Ja wiem że moim życiem się steruje, a wy, moim drodzy czytelnicy, macie wolę niczym wół roboczy? Złośliwe parodie czasem mają tylko to, poza wiedzą na tematy, których większość osób nawet nie tknęłaby dziesięciostopowym palem do czochrania świń. Łącznie z poglądami Jezusa Chrystusa, który stwierdził że przyzna się do każdego, kto się do niego przyzna. Ja się do niego przyznaję, bo to był taki sam omylny człowiek jak każdy inny (Mesjasz to efekt działania "demoniszczy"). Zwłaszcza taki, którego w coś wrobiono, zwłaszcza w rozmowy z "demoniszczami".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz