czwartek, 9 czerwca 2011

Księciunio

Czytelniku mojego bloga, jednego z wielu, jak odnosisz się do treści przekazywanych przez dręczonego i niszczonego człowieka? Który nieźle się usmiecha na zdjęciach przywdziewając maskę księciunia kłamstw pozwalającą mu działać bezpiecznie wśród was? Człowieka który łagodnie się uśmiecha i któremu zwisa co o nim mówią bo na codzień ma większe problemy niż wiekszość obgadujących, a wszak na jedzenie i mieszkanie trzeba zarobić, więc przywdziewa maskę księciunia kłamstw. Księciunia, przedstawiciela eksperymentatorów na ludzkiej psychice i zdrowiu.
Czasem zastanawiam się po co to właściwie piszę. Dla kogo. I czy zwyczajnie nie skasować, bo to i tak chyba nikogo nie obchodzi. Mnie już chyba też nie obchodzi. Zresztą...
Jak księciunio tworzył dręczonych świętych przez wieki oddalając od Chrystusa wiernych? Na zasadzie negacji i braku alternatywy. Bo świętych tworzyło to, z czym walczyli. A przynajmniej wierzyli że to robią. Bo księciunio potrafi udawać aniołka i być niewykrywalny dla szukających demonicznych energii ratując z opresji do których sam doprowadza. Dlatego trzeba bardzo uważać gdy czytasz to co piszę i jest związanego z religią czy magią. Bo mogą to być wierutne bzdury, ale z drugiej strony wierutne bzdury na różne tematy można posłuchać od księży czy ludzi uważających się za polityków i nie tylko, w celu osiągnięcia własnych korzyści.
Tak jak księciunio kłamstw. Zabawiając się z dziećmi, wprowadzając do psychiki koszmary przez lata i wywołując otępiającą psychozę oraz oddalenie od ludzi, wpływając na otoczenie by je niszczyły, alkohilizm, narkomanię i inne, by miały kogo obwiniać dodatkowo, czasem najbliższych, czasem duchownych, czasem Boga lub innych, podczas gdy księciunio stosuje metody dosyć proste. Zgodnie z założeniami przydziału biblijnego "imion bożych", astrologii etc. ustala sobie osobę, która w terenie którą w jakiś sposób wiąże z biblijnymi nazwami, wyszukuje osoby które mogą mieć dziecko w dniu określonym przez założenia astrologiczno-biblijne, w razie potrzeby parę dni przedłuża lub skraca ciążę, wpływa na temperaturę matki i inne czynniki, by dziecko miało odpowiednią płeć i czeka. Bo księciunio nie tyle wierzy w biblię i astrologię, ile liczy na to że ludzie uwierzą w znaki, podczas gdy sam korzysta ze znajomości technik i umiejętności które w zasadzie dostępne są człowiekowi, którego nie niszczy żaden inny cżłowiek oraz żaden demoniszczy księciunio. Bo ludzie wolą wierzyć w znaki niż rzeczywistość. Wolą się modlić do trzeciorzędnej postaci biblijnej w postaci Maryji, matki Jezusa, która na pewno dziewicą nie była, zwłaszcza po porodzie, niż zacząć czytać tę biblię i stosować w praktyce np. nauki Syracha. Traktując dziesięciostopowym kijem do czochrania świń każdy fragment w którym pojawia się gadające coś i bardzo dobrze przestudiować co tak naprawdę oni chcą i jak ma się to do własnych przekonań, oraz podstaw zawartych w 10 przykazaniach. Z których demoniszczy księciunio nie robi sobie nic i sprawia że nic sobie nie robią jego ofiary, pozostawiając wychowywanych poddanych zasadom w spokoju - do czasu. Szukając w biblii kodu najpierw trzeba zrozumieć co jest w niej napisane jawnym tekstem, bo to co ukryte może być zrozumiane tylko wtedy gdy zrozumie się to co napisane jest wprost.
Księciunio wierzy w Boga o tyle, że wierzy że jakiś istnieje. Stwórca, od którego mógł się nauczyć i nauczył wiele. Gnostyk? Może. Uczący się na zasadzie eksperymentów na ludziach, zwierzętach, na świecie w którym istnieje. Poznając zasady psychiki i biologii ludzi, tak by mógł kontrolować człowieka, będąc w rzeczywistości tylko małą parszywą energetyczną kulką potrafiącą niszczyć jednych, wykorzystując drugich. Rodząc konflikty które w samej swej istocie są przeciwne "nie zabijaj" czy "nie rób drugiemu co tobie niemiłe" i tworząc ofiary, które mogą o wiele więcej niż są w stanie same zrozumieć. Po niektórych moich tekstach które pisałem rozpętywały się burze lub padał lekki deszczyk.
I wiecie co, moi drodzy czytelnicy?
Poza tą pisaniną za dużo to ja w życiu nie mam, zwłaszcza jeśli chodzi o podejmowanie samodzielnych decyzji i wyborów. Teorytecznie mogę, z tym że działa to w ten sposób że i tak okazuje się, że albo zmiana jest relatywnie na gorsze, albo że tak naprawdę to wydawało mi się że podejmuję jakąś decyzję - lub że mi się tylko tak wydaje.
Co w takiej sytuacji się robi? Zazwyczaj szuka ratunku w religii, autorytecie, zwłaszcza jak się jest zasiedziałym domatorem, bez przyjaciół wyciągających z domu gdziekolwiek (lub pod wpływem czegoś co przekonuje że nie należy z domu wychodzić) no i się modli, czasem w kościele, czasem w domu. Ja osobiście przestałem, gdy dotarła do mnie zakłamana treść coponiektórych, jakiś czas temu, zdając się na budyjskie mantry, których treści w większości nie rozumiem, tak jak większość ludzi niuansów wymuszonych treści modlitw utworzonych i zatwierdzonych przez omylnych ludzi. Cóż, księciunio kłamstw działa od dawna.
A ja jestem jego ofiarą. Może nie taką jak inni, ale też. I wiecie co? Nie mam pretensji do Boga, Stwórcy reguł fizyki, który stworzył świat, nawet nie proszę go o nic, w końcu parszywi dranie zdarzają się wśród ludzi też, którzy wykorzystują innych do własnych celów, ale do iluzji świata wokół, pseudowierzących, wierzących w coś innego, marketingowi kłamstwa czy nienawiści. Pretensje do siebie? Ex-ateista pytający się szatana czy tęskni do Jezusa? Wierzącego w Boga opisywanego przez Torę. Nie ewangelie. I z niej czerpiący nauki które zaczęły stanowić podstawę opowiadań z morałem - przypowieści, tyle że pytanie brzmi - na ile były one wymyślone? I czy morał usprawiedliwia wymysł, czyli kłamstwo czegoś co nie miało miejsca? Bezgrzeszny Jezus? "Nie sądź bo sam będziesz sądzony". Ależ ja bardzo dobrze rozumiem Żydów skazujących Jezusa, oraz żądny krwi tłum wcześniejszych wielbicieli. Żydów, którzy nie zrozumieli. Tłum wodzony za nos przez wszystkich, pragnący chleba i igrzysk.
Myślę, że Jezus, był tym który zrozumiał. Mesjaszem. Który się zagubił lub zgubił sens pewnych kwestii. Człowiekiem który ostrzeżony przed zdradą, zamiast zrozumieć i spierdzielać od swoich uczniów gdzie go oczy poniosą, został - może miał już dość. Bo zrozumiał. A może liczył na cud, pomimo ostrzeżenia. Z tym że ja mam odmienną opinię na tematy które on poruszał, lub raczej interpretuję je inaczej, korzystając z tego co mam. A do samodzielnych interpretacji kiedyś zachęcano, a nie dawano jedną obowiązującą wykładnię. Wykładnię która zabija dyskusję, kontakt, wymianę myśli, zaskakujące rozwiązania. Faryzejskie wykładnie nigdy nie dają spodziewanych efektów dla wszystkich, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie myślał inaczej, a swoboda interpretacyjna pozwala zgromadzić różnorodne poglądy w obrębie jednego tekstu, pozwalają na wybór wcześniejszych przemyśleń i dostosowywanie ich do kolejnych odkryć. Zamknięte wykładnie nie mają nic wspólnego z chrześcijaństwem w ujęciu interpretacji Jezusa Chrystusa.
Kto w tym społeczeństwie kłóci się z katechizmem? Ile osób zostało wydalonych z katolickiego kościoła za swobodę interpretacyjną? Swobodę, której nie przeciwstawiono argumentów przeciwnych wiążących się z treścią opowieści o wydarzeniach z przeszłości. Natchnionych? Hmm. Wolałbym myśleć że przynajmniej rzetelnie opisanych. Kłótnia interpretacyjna, nie powinna wszak godzić z samymi podstawami - 10 przykazaniami, co powinno uczyć, że za inne podejście do pewnych tematów nie powinno się wzniecać wojen czy mordów czy "kłamać w imię prawdy", nie powinno się szerzyć nienawiści czy wyklinać za inną interpretację materiałów źródłowych (w oryginalnych językach), i przyznać, że nikt nie musi być klonem własnych poglądów na sprawy wiary. I rozmiem tu osoby które uważają że inni muszą myśleć to co oni oraz uważają się za nieomylnych bezdzietnych "ojców świętych". Niestety, prawda ewangeliczna odnośnie interpretacji jest inna. A zatem każdy wzywający do wojny i krucjat przeciwko inaczej interpretującym teksty źródłowe chrześcijanom się mylił, i działał wbrew naukom ewangelicznym. Papieże są omylni jak każdy człowiek, choćby inaczej twierdziło kolegium kardynalskie to nie stanowi ono całego kościoła, łącznie z wszystkimi zmarłymi i prawdą historyczną. Dogmat o nieomylności papieża jest iluzją, czyli kłamstwem. Kościół ustanawia prawa na ziemi, które obowiązują w niebie, ale kościołem nie jest kler czy papież, tylko wszyscy ludzie którzy wyznają Chrystusa. Nauczani przez omylnych ludzi, czasem powtarzający błędy swych nauczycieli, zapominając o źródłach, zazwyczaj nieuczeni języków materiałów źródłowych, co samo w sobie jest przeciwne idei szerzenia ewangelii. Paweł z Tarsu przeklinał za każdą zmianę materiału źródłowego, z bardzo prostego powodu - żeby nie doszło do zmiany, która mogłaby okazać się katastrofalna, do podziału wiernych, do zmian treści, w tym imion. Natomiast interpretacje były jak najbardziej dozwolone, rozmowy o piśmie i treści, odmienność poglądów i consesusy.
Natomiast pozostał problem księciunia kłamstw. I dlaczego ja piszę ten tekst zamiast robić coś bardziej pożytecznego. Bo, mój drogi czytelniku, co ci przyjdzie z przeczytania tego tekstu? Dowiedziałeś się czegoś nowego? Co godzi w Twoje przekonania, a może się zgadzasz z tym co piszę? Ja piszę ze świadomością piekła w iluzorycznym raju, z poziomu zetknięcia się wielu sprzeczności. Z poziomu osoby która w głowie odczuwa w tym momencie "watę" i uciski, po momentach gdy demoniszcze usiłuje coś z niej wydostać, może oczyścić, licząc na to że za szybko się nie wykończę i popiszę jeszcze trochę, nie będąc w stanie robić nic więcej. Czyżby pochłaniał mnie Szeol z różnymi urywkami głosów w tle? Byt w którego wnętrzu znajdują się inne świadomości? Kto wie...
Czasem mam wrażenie że jestem opętany duchem Chrystusa, fragmentem świadomości. Ciekawe czy taki dałby się wyegzorcyzmować katolickiemu egzorcyście. Ach, ale to może być tylko złudzenie księciunia kłamstw, księciunia którego wyznawcy uznają "Boże Narodzenie" za święta i w gronie rodzinnym je spędzają, obdarowując się przy okazji - z okazji świąt. Nie zwracając uwagi, że to co przyjął kler i nauczył tak kościół, ma się nijak do prawdy i że dzięki temu również sataniści uznali Chrystusa, skoro świętują ten dzień, choć niekoniecznie w kościele. A to wszak kiedyś były święta przesilenia zimowego. No ale wszystko zgodnie ze scenariuszem demoniszcza, dzięki któremu całkiem spora część świata przyznaje się do Chrystusa. Wzak drobne błędy pociągają za sobą dalsze. No a co zrobić z krajem w którym modli się do Pana? Czy dwuznaczność tego imienia nie doprowadziła przypadkiem do zetknięcia się sprzeczności? Jedni i drudzy wszak są w stanie mieć swoją dwuznaczną religijnie postać. Innego takiego kraju, z tego co wiem, nie ma.
Kraju który swego czasu był potężny, a potem chyba zaczęto tłumaczyć biblię. Kraju, w którym bachiczne pijaństwo jest nadal popularne. Ze swoistym pierwszym hymnem państwowym. Krajem, który niektórzy nazwali "kurwą narodów". Dziewica na smoku? Ciekawe jakie diamenty zaniedługo pojawią się na jej czole? Ukoronowanie wielowiekowych prac. Czyż to nie demoniszcze bajania?
No ale Polska na czele Unii Europejskiej to jednak będzie coś.
Myślę, że słusznie wyrzuciłem te nieszczęsne "tablice enochiańskie" i wszystkiego nie odcyfrowywałem z tych swoistych pieczęci. Ale to nie znaczy, że któryś naiwny tego nie zrobi, pod wpływem demoniszcza. Czyż nie? A może się mylę i chodzi o zupełnie coś innego...
Cóż, osobiście uważam że każdy człowiek jest dziełem Stwórcy, bez względu na kolor skóry, płeć i poglądy. Niestety czasem jest pod wpływem demoniszczy, a czasem straszliwie sie myli i powoduje pomyłki u innych, czasem niszczy coś co mogłoby pomóc i jemu i innym. Możliwości. Swobodę. Wolność od wszelkich demoniszczy. Różnego autoramentu i pochodzenia. Wolność od klękania przed krzyżem, na rzecz ściągania z nich i leczenia wiszących na krzyżach ludzi. Wolność od poglądów które ich na nich umieszczają. I wskazują palcem winnych niepomni własnych niedoskonałości oraz błędów.
Tylko co ja mogę poradzić na demoniszcze w takiej sytuacji?
Boli mnie głowa.
Niestety pigułki przeciwbólowe nie usuwają powodów dla których coś boli.
Jakby coś, to po śmierci spalcie moje ciało i wsypcie prochy (wszystkie) do morza.
Choć Mirmiłowe orchidee na grobie to też jakaś opcja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz