piątek, 15 października 2010

Baran

Stwórca oddał ziemię człowiekowi. Czy Adam był kapłanem? Czy zbliżenie do Boga wymaga oddania majątku, w tym posiadanej ziemi zwykłym ludziom, którzy nie poszukują Stwórcy, a oczekują że przyjdzie do nich Pan? To przecież takie proste. Tak przecież nauczał swych uczniów Chrystus. Nie siedzieć w miejscu tylko działać w ruchu, nie obarczać się zbytnimi tobołami, tylko w sandałach i sukmanie iść i nauczać. "Lisy mają nory, a ptaki podniebne - gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł położyć" (Ew. wg św. Mateusza 8:20). Zaufać Bogu. Stwórcy. Zaufać Chrystusowi?
Chrystus nie miał zamiaru tworzyć kleru. Tylko poszukujących Stwórcy.
Co zatem sądzić o zasiedziałym w swoich mająteczkach i posiadłościach ziemskich klerze? Czy to ich zbliża do Stwórcy, czy wręcz przeciwnie. Czy jestem ofiarą tego zasiedzenia? Może się dostosowałem do tego samego... Tylko czy to jest słuszne i zbliża mnie do Stwórcy, czy raczej wręcz przeciwnie - oddala mnie od niego coraz bardziej. Oddala od żywych ludzi, na rzecz komputera i obcych ludzi szukających sensu w powierzchownych znajomościach i w banalnych, niekonstruktywnych rozmowach?
Widzicie, "Lucyfer" nie ruszy tyłka z domu, czy pałacu. Bo zawsze ma wątpliwości i woli rządzić tłumami, narodami, mieć władzę, zachować władzę, trwać w skostniałych systemach. Dla "dobra" swych poddanych... Dla swego "dobra".
Czy wiecie jacy byli ludzie dawno temu? Bez wachania przyjmowali wędrowców do własnego domu. Obcych ludzi. W tym uczniów Chrystusa. Którzy chodząc pieszo poznawali innych ludzi. Poznawali i nauczali. Rozmawiali z nimi. Czy Lenin rozmawiał z ludźmi o ich problemach?
"Lucyfer" zaś siedzi na swoim tronie i rozporządza innymi. Odbiera wolną wolę, decydując i osądzając co jest słuszne, a co nie, tworząc nowe dokumenty zamiast uczyć siebie i innych jak odczytywać stare. Sądzi innych zamiast siebie, nie widząc "belek" w swych oczach. "Lucyfer" trzyma się tylko tego, czego go nauczono, w co nauczono wierzyć, trzyma się systemu swej władzy. "Lucyfer" w "ojcach dyrektorach" jest silny. I uczy nienawiści do ludzi. Zamiast do do tego co jest złe. Nienawiści do pedofilii, morderstw, zakłamania. Ludzie popełniają błędy. Abstrakcje są wieczne, a ocena zależy od wyborów, które z tych abstrakcji człowiek uzna za przewodnie w swoim życiu. "Lucyfer" obwinia ludzi, zamiast abstrakcji które stają się rzeczywiste bo "Lucyfer" siedzący w umysłach ludzi karze tych, którzy są skutkiem a nie to, co jest przyczyną problemów. A przyczyna - belką w oczach "Lucyfera".
Czy Chrystus coś w życiu napisał? Czy tylko przemawiał, nie tworząc nowych pism, stawiając na Torę, jako źródło mądrości. Czego uczą kolejne encykliki... Dla kogo one są? Czy papier jest cierpliwy? Czego uczą opowieści uczniów Jezusa o Chrystusie? Czego uczą o uczniach Chrystusa "dzieje apostolskie"?
Dzięki komu, mój czytelniku, masz 40 godzinny tydzień pracy i (jeszcze) publiczne szkoły, zamiast np. 112 godzinnego jak bywało w przeszłości? Czy myślisz o polityce w oderwaniu od zaleceń kleru? O polityce bez Boga? Co myślisz o działających w czasach oświecenia Lożach Masońskich?
Czy zastanawiałeś się kiedyś nad tym, co będzie po Tobie?
Czy myślisz o świecie Twoich dzieci?
Czy segregujesz odpady?
Czy "ojcowie dyrektorowie" poza potępieniem pedofilii, w tym wśród kleru, potrafiliby znaleźć rozwiązania by jej nie było? Czy to czas by wyjść na ulicę, oddać swój "złocony wóz ciagnięty przez barany" na cele charytatywne i porozmawiać z ludźmi, bez pośrednictwa kamer, by znaleźć rozwiązania starych problemów?
Ja chyba potrafię tylko czekać aż ktoś się do mnie odezwie.
Lub brak mi tej odwagi ucznia Chrystusa do życia wśród ludzi.
I nauczania.
Choć...
Może powinienem się tylko uczyć i... milczeć.
Beczeć.
Jak zwierzę.
Rogaty baran.
Spętany łańcuchami wiary.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz