czwartek, 17 listopada 2011

Dozorcy

Niektórzy nazywają ich opiekunami, niektórzy - aniołami stróżami. Kim są?
Dozorcami, wchodzącymi nieproszenie w życie ludzi, nie chroniącymi ani przed faktycznymi atakami innych bytów (no chyba że wpakujesz się w sidła jakiejś religii albo wiary w ramach dobrowolnego wykorzystywania siebie). Dozorcami w piekle, a czasem w raju, w zależności od tego kogo sobie wybiorą i co przeznaczą osobie pod swoim wpływem. Dozorcy w planowej hodowli.
Czy gdyby jakiś człowiek zafundował wam 24 godzinną obserwację, bez waszej wiedzy i zgody nazwalibyście go "aniołem"? Czy gdyby wpływał na wasze postępowanie i dzielił się z innymi obrazami waszego życia - nazwalibyście go "opiekunem"? Nie. To świat piekielnych dozorców ze świętością nie mających nic wspólnego. Podobnie jak widziani przez jednego ze starych bywalców #ezoteryka obserwującego chrzest dziecka "wlewających" mu przez "czakram korony" w tym czasie jakąś maź, zapewne powodującą dysfunkcje jego układu nerwowego - zapewne w zależności od preferowanego genotypu i "pobożności" czyli zdolności do klękania przed innymi - rodziców.
Jeśli któryś to teraz czyta - to po pierwsze dobrowolne wchodzenie w czyjeś życie i obserwowanie go, nawet bez jego świadomości, nie świadczy o świętości czy prawie do czegokolwiek. Pomoc która nie jest świadoma i nie jest zweryfikowana bezpośrednimi ustaleniami nie ma nic wspólnego z pomocą. To przymus porównywalny z działaniami naukowców robiących testy na szczurach. Obserwujących ich, czasami podsuwających a to łakomy kąsek, a to wywołując chorobę i obserwujący chore zwierzę w celu robienia sobie zapisków, przy konsumpcji "pukanych ziaren".
Myślę, że po śmierci lepiej zginąć ostatecznie niż ostatecznie wpaść w łapy tej zwyrodniałej kliki, bawiącej się żywymi ludźmi. Gdyby to faktycznie były "anioły" i do tego "stróże" - opętań by nie było. Nie byłoby chorób. Nie byłoby nieświadomych ludzi. Nie byłoby. Ale są. A uważający się za magów często z ich pomocy korzystają.
Nie byłoby obserwacji ludzi w ich własnych domach w których pojawiają się nieproszeni. Nie byłoby problemów z wykorzystującymi dzieci demoniszczami, które same włamują się do mieszkań ludzi, wyniszczają ich i mają zabawę z dręczenia. Nie byłoby problemu - bo dawno zostałyby wytępione. Jednak ja każdego dnia przekonuję się o tym, że to tylko religijna otoczka niewolnictwa preferowanego przez wierchuszkę tych bytów, które muszą się jej słuchać. Muszą bo inaczej albo "nie dostaną jeść" albo zwyczajnie się ich zabije. Tak jak wszystkich rozsądnych i inteligentnych ludzi, którzy nie preferują wiernopoddańczego błagania o pomoc od tychże bytów. Których niszczy się, gdy tylko śmieją wyrazić słowa sprzeciwu przeciwko tym, którzy wykorzystują niewolnictwo. Które to nie ma nic wspólnego z Bogiem.
Chcieliście Lucyfera?
To macie.
Jeśli uważacie że jesteście "lucyferianami" i nie wierzycie w Boga, to jesteście w głębokim błędzie. Lucyfer preferuje bunt, ale nie przeciwko Bogu, tylko przeciwko myśleniu jak niewolnicy, niewolnicy tych wszystkich bytów wykorzystujących ludzi i podających się za anioły, przynoszące tylko choroby i kłamstwa. Jeśli uważacie, że macie prawo niszczyć innym życie w imię swego lucyferianizmu, to informuję was że karą za to jest stopniowa utrata zmysłów, powolne doprowadzanie do szaleństwa, manii prześladowczej, widzenia wrogów w zupełnie niewinnych osobach, popadanie w demencję. Bo ja to określiłem parę lat temu. Drodzy "lucyferianie".
Przykro mi droga L. ale niestety widzenie w D. tego kolesia na zdjęciu świadczy właśnie o tym że jesteś pod działaniem mojego prawa. Ale zawsze możesz się nawrócić np. na Chrystusa. Nie chodzi o to żebym ja miał jakąś szczególną potęgę (choć może się mylę ;]), ja po prostu mam zdolność do określania warunków i zasad, w tym efektów wtórnych po tym jak już rzuci się udanie nieciekawe dla innych zaklęcie. A że wielka ze mnie ofiara, to im bardziej oberwę tym bardziej będę waszym "ofiarnym kozłem" religii dualistycznej i moje zasady będą tym bardziej na was działać :P
To zawsze jest jakaś opcja.
Czyż nie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz