czwartek, 24 listopada 2011

Sfera


Puggy - I do

Do you like the song of what I say
Do you like the song of what I say
Do you like the song of what I say
I do I do I do

Would you like to know
How we could feel
Would you like to know
How we should feel
Would you like to feel
How we could feel
I do I do I do

But time will pass along the way
And laugh at us the way
It laughs at every day
Time will pass along the day
We laugh at all the ways
We loose it all the same

Would you like to know
How this all went wrong
Would you like to know
How this all went wrong
Would you like to know
How this all went wrong
I do I do I do

Would you like to know what he forget
Forget what you forgot and not regret
Forgive me if I sound a little dead
I do I do I do

We loose it all the same
We loose it all the same
We loose it all the same
We loose it all the same
Twierdzenie że po tej "drugiej stronie" istnieje jakiekolwiek dominujące "chrześcijaństwo" jest mylne. A jeśli istnieje to wiernopoddańcze i to niekoniecznie poddane tym którzy wierzą w prawo do istnienia każdej istoty ludzkiej, a raczej wiernym pokoleniom wierzącym w niewolnictwo, monarchię, poddaństwo komuś kto nie tylko nie miałby prawa do swojego stanowiska w pełni konkurencyjnym systemie, ale dostaje je za "zasługi" i przekonania innych, a nie względem własnych zdolności.
Karma w ujęciu buddystów jest tylko tłumaczeniem dla bytów które pragną wykorzystywać ludzi - wszak jej istnienie jest tylko teorią bez dowodów, a ta teoria odpowiada tylko fatalistom którzy tłumaczą nią wszelkie niepowodzenia i nieszczęścia. Nie ma czegoś takiego, nie istniała i nie będzie istnieć - chyba że ktoś przedstawi realny dowód na jej istnienie. Jest tylko wytłumaczeniem dla otępiania ludzi powtarzającymi się mantrami, które mają swoje właściwości, jednak nie prowadzą w wielu przypadkach do żadnego oświecenia, a tylko oddalają od niego, tak jak chrześcijan od faktycznego działania, a nie klęczenia przed bytami których chrześcijańskim obowiązkiem jest samodzielne pomaganie a nie oczekiwanie na błagania i ofiary, które wymyśliło stado nie nadających się do niczego poza symbolicznymi rytuałami wykorzystującymi ludzi wilków w białych szatkach. Jednakowoż - jesteś posłuszny, to warto zadbać byś przeżył po śmierci. Jak nie - cóż, możesz pożegnać się z życiem, chyba że wierzysz w handel białymi kamykami za które Mahakala spowoduje twój powrót i kolejne życie na rzecz kolejnych kamyków. Wszak jeśli nie wiadomo o co w tym chodzi - to jak w wielu innych sprawach zapewne chodzi o pieniądze. Lub inny równoważnik czasu pracy poświęconego na zdobycie jakiejś materialnej lub niematerialnej wartości. Np. wiernopoddaństwa mającego się nijak do tezy Gautamy Buddy że należy wątpić we wszystko i tylko po długotrwałym sprawdzaniu przyjąć coś na wiarę.
Chrystus zakazał mieszać polityki z religią - tymczasem hierarchiczne podejście "drugiej strony" wmówione poniekąd jej przez hierarchię kleru wszelkiej maści świadczy o tym, że do słów Chrystusa zbyt wielkiej wagi tam nie przykładają. Podobnie wśród szerokiej maści kleru, który w dużej części (są chlubne wyjątki) zamiast samodzielnie pomagać, ogranicza się do faryzejskich przemów i medialnych uśmiechów. Chrystus pomagał samodzielnie, nie oglądając się na nikogo. A duchy? Duchy opętują i jakoś nikomu nie spieszy się do tego by je za to wrzucać w płomienie. Koniec religii Chrystusa zapoczątkowało przyjęcie przez kler hierarchii i ograniczenie się do rytuałów, zamiast samodzielnej, bezpośredniej pomocy ludziom. Faryzejskich przemów takich jak ta wszak może być sporo, a tak naprawdę nikomu od tego lepiej się nie dzieje, czyjeś piekło pozostaje codziennym piekłem życia, choć dzięki temu moi drodzy czytelnicy mają przy czym konsumować pukane ziarna, nabierając ciała i uważając, że stają się mądrzejsi po przeczytaniu paru frazesów kolejnego oszołoma.
Jak wygląda rzeczywistość po drugiej stronie? Z opisów - marnie. Ogólnie na moje oko niewiele osób przeżywa tę pierwszą śmierć. Większość nie jest albo wystarczająco rozwinięta, albo nie ma wsparcia "duchowego", no chyba że sobie wyhandluje pomoc - albo błaganiami (ciekawy żebraczy genotyp), podporządkowaniem powtarzanym, przekazywanym przez demony ( ;] ), mantrom i dharani, żebraniem i adorowaniem niepokalanych Jezusem dziewic różańcowymi pętami - niczym w proroctwie Izajasza - i to zamiast osobistemu pomaganiu komukolwiek. Wiarą. W uśmiechające się dobrotliwe bóstewka i "świętych". Podczas gdy zdecydowana mniejszość (też taka jest) faktycznie pomaga ludziom - niestety większość pochwał i wotywnych ofiar dostają później niezasłużenie nieprzepadające za klerem wciskającym się do prywatnego życia i wykorzystującym przywileje (które jakieś demoniszcze nadało dzieląc ludzi - Stwórca Adama nie robił takich ceregieli) wersje matki herosa - Jezusa. Niepokalana Jezusem dziewica wszak tylko ją przypomina, niestety jest równie fałszywa jak pieniądz który nie ma pokrycia w złocie a nazywa się go złotym.
Cóż to za cudowny świat byłby gdyby naprawdę było tyle osób po drugiej stronie które byłyby prawdziwymi chrześcijanami. Zważywszy na pomoc którą bezinteresownie szerzyłyby na tym świecie, świecie śmiertelników - skoro tak bardzo kochaliby swoje dzieci to raczej by im pomagali? A może się mylę. Niestety wygląda na to że śmiertelność jest duża, a niektórym bytom przydają się tylko wiernopoddańczy producenci białych kamyków. Dzięki którym może okupują swoje dalsze życie, według starych zasad. Do tego dochodzą watachy duszków Kacperków które wolą mieć pod swoją kontrolą nieświadomych ludzi i wykorzystywać ich nie tyle ucząc ich - ile przez nich. Jakoś osobiście nie liczę na przeżycie po śmierci.
Wszak jakie szanse w zetknięciu z mordującymi, kłamiącymi bytami ma naiwny, łagodny chrześcijanin który obudzi się w świecie na którym, zgodnie ze słowami kleru diabły męczą śmiertelników? - z tym że o dziwo jakoś nikt nie wspomina tu o męczeniu diabłów przez śmiertelników (czyż nie jest to bardziej prawidłowe podejście względem wszelkiej maści szatanów?) co z punktu widzenia wierzącego w Szeol Chrystusa jest bezsensem zarówno w jedną jak i w drugą stronę. Żaden kler nie miał nigdy prawa wydawać osądów względem tego co się dzieje z człowiekiem po śmierci - po to by przypadkiem nie zezwolić komuś na znęcanie się nad przypadkowymi "duszyczkami" i by ktoś nie opierał się na czyichś słowach które dawałyby mu prawo do czegokolwiek - poza chrześcijańską bezpośrednią pomocą. Ale każdy kler wymyśla sobie takie piekło na jakie zasługuje.
Osobiście wymyśliłem sobie powtarzające się życie w sferze zdarzeń zawierające zarówno wszelkie rozwiązania jak i zagadki. Nie będę rozwijać bo po pierwsze mogę się mylić, a po drugie po co wciągać kogoś jeszcze w problemy związane z nieskończoną powtórką cierpienia i powtarzania tych samych błędów - takie piekło od dzieciństwa do śmierci w tych samych realiach i wśród iluzji osób które już tak jakby kiedyś się widziało - tylko w innej roli i w innym wieku. Sfera powiązań i wyborów w modelowej rzeczywistości wykorzystującej wierzenia, wiedzę i fizykę w której drogą jest określanie wyborów i interpretacja na korzyść lub wręcz przeciwnie - prowadząca w różne rejony czyichś sfer. Czyjeś piekło lub czyjś raj, czasami jednocześnie, w różnych punktach "zagęszczeń" ideologicznych znaczeń i abstrakcyjnych pojęć z dodatkiem matematyki zbiorów na całościowym ujęciu osobistego "egregora" tworzonego przez całe życie. Pola informacyjnego nadawanego i odbieranego ze świata kwantyfikowanego przez logikę umysłu i rozdzielanego w przypadku błędów względnie uszkodzeń.
... dobra, nieważne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz