wtorek, 1 listopada 2011

Margines

Ponieważ ktoś mógłby odebrać mylne wrażenie, że ja dosłownie wierzę w Biblię to przepraszam ale nie. Ponieważ początek dotyczący stworzenia człowieka nie dotyczy prawdy naukowej tylko ma formę przypowieści i wieloznaczności, składam ją na opowieść człowieka, działającego pod wpływem ducha, wierzącego, że tak właśnie było. Problem w tym, że Biblia zaczyna się od przypowieści i kończy na przypowieściach ostatniego biblijnego bajarza, uczącego poprzez nie prawd i etyki samego człowieka, wynikającej z samego początku tej popularnej książki.
Osobiście wierzę w człowieka jako gatunek, pomimo działalności i podszeptów bytu podającego się za Elohima, wywołującego religijne obsesje u ludzi zbyt wyniszczonych jego poprzednimi działaniami i wpływem, by odnosić się tylko do faktów. Gatunek homo sapiens sapiens - tak jak uczy tego przypowieść o jego stworzeniu mająca na celu odsunięcie ludzi od mniej wygodnych odpowiedzi. Nie oznacza to że nie wierzę w to że istnieją duchy, byty, i inne takie. Ba, na podstawie własnych doświadczeń mogę przyznać że potrafią i materializować i leczyć. Potrafią też wpływać na umysły, doprowadzać do chorób i niszczyć ludzi. Zwłaszcza jeśli nie wierzą w przekazany i sterowany przez nie system rpg opierający się m.in. na naukach kleru katolickiego.
Niestety moje demoniszcze jest bytem z grona demonicznych bytów judeochrześcijańskich, w związku z tym, prawie cała uwaga osoby piszącej pod jej wpływem zazwyczaj skierowana jest na tematy okołobiblijne, przy jednoczesnych działaniach doprowadzających coraz bardziej do upadku samoświadomości ofiary. Ofiary która nie wierzy już, że ktokolwiek jej uwierzy, bazując na dotychczasowych doświadczeniach. Ofiary, która często lepiej wie co Jezus miał na myśli od przeciętnego księdza i to nie dlatego, że ją to szczególnie w życiu interesowało, ale dlatego że dopadło ją demoniszcze dzięki czemu uzyskała wiedzę praktyczną o losie ofiar, podobnie jak sporo innych osób w tym przeklętym mieście, przy czym jako dodatkową zabawę jaką postanowiło sobie zrobić akurat jej kosztem to doprowadzić świadomie po wykorzystaniu do pseudoświętości wyjaśniając parę kwestii biblijnych i ezoterycznych.
Nienawidzę jednak duchów. Nie z emocjami, ale zimno, logicznie i bezdusznie. Oraz każdą iluzyjną naukę podających się za uczniów Chrystusa, z których żaden nie panuje nad sytuację w tym moim mieście. Z których żaden nie zauważa opętanych i dręczonych ludzi wokół siebie - bo siedzą tylko w przytulnych parafiach wśród swoich kumotrów a do ludzi pytających o egzorcystę wychodzą tylko ich gospodynie. Nie wierzę wam, moi drodzy czytelnicy, bo za dużo wiem, łącznie z tym jakie nieszczęścia sprowadza na moich znajomych to moje demoniszcze gdy tylko zaczynam nawiązywać jakąś bliższą znajomość. Bo to lucyferyczne demoniszcze odciąga ludzi i niszczy, będąc szatanem, lekceważonym przez potrafiących tylko wyżalać się z ambony księży w rodzaju niejakiego Natanka. Dla jego wiadomości, szatan doprowadza do sztucznych uśmiechów i noszenia białych kołnierzyków oraz do dyscypliny na pokaz, podobnej nazistom - sztucznej i narzuconej, nieświadomie niechcianej. Do roli Damiena z cyklu filmów "Omen". Bo demoniszcze bawi się ludźmi, którzy zamiast się uczyć jak samodzielnie je niszczyć słuchają głównie opowieści o nieskończonej miłości Jezusa. Który jak mi się wydaje, na tym przysłowiowym krzyżu, stwierdził że najchętniej, gdyby miał powrócić to tam, gdzie nie ma żadnych duchów które mówią co jest dobre i co złe ze swoimi nakazami. Czyli, jeśli opieramy się o Biblię - do raju. I mówią to czy za pośrednictwem Mojżesza, czy proroków, Mahometa czy nawet Jezusa. Myślę, że on miał serdecznie dość. I możliwe że czuł się zawiedziony, po tym jak towarzyszące mu demoniszcze które go leczyło, oraz pomagało leczyć osoby w świątyniach zostawiło go na pastwę zakończenia opowieści, w przygotowanym dla niego scenariuszu.
Wiecie, to zabawne, ale wygląda na to że socjalistyczna Polska była właśnie krajem gdzie całkiem spora liczba osób wierzyła że ludzie między sobą się nie różnią, panowały solidarne stosunki społeczne, kapitał i pieniądze nie były najważniejszym elementem życia, a kler musiał pościć zgodnie ze swoimi wszystkimi nakazom i był pozbawiony majątku - tak jak chciał tego Chrystus. Kler chwalący imię Pana - które to imię jest imieniem własnym rogatego fauna - arkadyjskiego bożka pól i lasów. Zaiste przednia zabawa dla szatana uświadamiać ateistę co do każdego popełnionego występku przez podających się za uczniów Chrystusa i "obrońców wiary".
Nienawidzę duchy, właśnie za to wybiórcze podejście do ludzi. Nie sądzę by miało mi to cokolwiek pomóc, po prostu piszę w kwestii wyjaśnienia paru kwestii. Wam moi drodzy czytelnicy - nie wierzę.
Tak, wiem, że jestem dla was wariatem, chorym psychicznie, nawiedzonym, a może naćpanym człowiekiem. Dla mnie jesteście tylko wgapiającymi się w ekrany łowcami sensacji, nie potrafiącymi się nawet na chwilę oderwać od tekstu przed oczyma, pudeł z ruchomymi obrazkami czy codziennych rozrywek. Cóż, sam taki jestem. Człowiekiem o którym nie warto wspominać. Marginesem waszej świadomości. Wyniszczanym marginesem resztek ateizującego człowieczeństwa.
Mam jednak tę satysfakcję, że moich dzieci nie dorwie. Bo ja ich nie mam i nie chcę mieć.
A czy moi drodzy czytelnicy mogą powiedzieć to samo?
Bo to nie kwestia czarnych paznokci, gier rpg czy muzyki metalowej. To kwestia braku umiejętności porozumienia się z własnymi dziećmi, znalezienia przyczyn ich problemów oraz rozwiązań które pozwoliłyby na współistnienie w społeczeństwie różnych idei, bez odwoływania się do różnicujących i wykluczających z ludzkiego grona innych ludzi grup i organizacji. To kwestia braku umiejętności w zlikwidowaniu oddziałujących duchów, brak wiedzy na temat tej płaszczyzny, wiedzy stricte naukowej, braku metod badawczych i mechanizmów jakimi się kieruje. Jakże łatwo być szatanem i nakłaniać innych do kłamania, zabijania, chodzenia do łóżka z kim danemu duchowi pasuje jeśli się nie wie że poza wiedzą jak nakłaniać i niszczyć innych, sam niewiele ma z życia i pozostaje mu tylko zabawa ludźmi. Ofiary taka jak ja, wiedzą, że niektóre byty zamiast komedii wolą dramaty i tragedie ze sterowanymi przez nie aktorami. Często odwołującymi się do kwestii religijnych, piszących elaboraty i encykliki na tematy które można streścić w krótkich słowach wyjaśnienia - "dlaczego". Dlatego, moi drodzy czytelnicy, bez względu co bym wam nie napisał i nie naświetlił - pozostanę tylko siedzącym na dupie przed komputerem niedomagającym człowiekiem, będącym pod wpływem lubianego przez co poniektórych z was - demoniszcza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz